Search the resting place of Polish airmen

The database contains 8489 names of Polish airmen buried in military cemeteries around the world..

How do I search?
Please enter the name in the box below. It is not necessary to mention all the names of airmen.If you enter first three letters the application will prompt you the names of airmen. To access the details select the airmen by clicking the mouse on the selected option menu.

Searching for burial sites by name:

MIECZYSŁAW Karol
BORODEJ



Lista Krzystka Updated: 2016-01-02
Official Number
780968

Rank
polski: kpt.pil./301 DB/
brytyjski: F/Lt

Date of birth
1914-09-12

Date of death
1983-05-22

Cemetery
Grave
136/1207/3 od pola 134
Photo of grave

Country
Polska

Period
The post war period

Source
"Polskie Siły Powietrzne..." T.J. i Anna Krzystek    
    
Mieczysław Karol Borodej.    
Urodził się 12 września 1914 r. w "małym Lwowie", jak czasami nazywano Stanisławów, miasto założone w XVII wieku przez Andrzeja Potockiego, a ówcześnie leżące w granicach monarchii habsburskiej. Był synem pracownika kolejowego Ludwika i Stanisławy Teofili z domu Kasprzyckiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Stanisławów znalazł się w granicach Rzeczypospolitej. W 1931 r. Mieczysław ukończył gimnazjum w Tłumaczu. Swoje życie pragnął związać z wojskiem, a szczególnie lotnictwem, które w zaczęło się w tym czasie w Polsce dynamicznie rozwijać. Dlatego wstąpił do Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy. Poprzez odpowiednie wychowanie oraz wyszkolenie - zarówno ogólnowojskowe, jak i techniczne powiązane z lotnictwem, SPLdM miała zadanie przygotować kandydatów na przyszłych podoficerów lotnictwa. Nauka w szkole trwała trzy lata i Mieczysław ukończył ją w 1934 r. jako mechanik samolotowy z podstawowym wyszkoleniem w pilotażu. Następnie w Sadkowie pod Radomiem, w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa, zdobył specjalność pilota bombowego. Po zakończeniu szkolenia przydzielony został do 6 Pułku Lotniczego we Lwowie i wcielony do 64 Eskadry Liniowej.     
Brak matury zamykał Borodejowi drogę do szlifów oficerskich, wobec tego 17 maja 1938 roku eksternistycznie zdał egzamin dojrzałości. Droga do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie stała otworem. Plany rozbudowy polskiego lotnictwa sprawiły, że w SPL zwiększono limit przyjęć kandydatów. Zielone światło uzyskali np. podoficerowie zawodowi, którzy starali się o przyjęcie do tej elitarnej szkoły. Mieczysław zdał egzaminy i 3 stycznia 1939 roku rozpoczął naukę w dęblińskiej SPL. Program szkolenia był bardzo napięty, bowiem zdawano sobie sprawę z sytuacji międzynarodowej grożącej wybuchem konfliktu zbrojnego i dążono do jak najszybszej jego realizacji, mimo że normalnie trwał trzy lata. W 1939 r. SPL wypuściła ze swoich murów dwie promocje podchorążych. Borodej znalazł się w ostatnim przedwojennym roczniku, którego nie zdążono promować. Po latach lotnicy z takich roczników nazwali się "Ostatnimi Mohikanami".     
Szkolenie było praktycznie zakończone, gdy Niemcy napadły na Polskę. Zgodnie z rozkazem Dowódcy Lotnictwa, 3 września nakazano ewakuację szkoły w stronę granicy rumuńskiej. Nie wszystkim udało się dotrzeć do celu, gdy 17 września wojska sowieckiej, łamiąc wszelkie konwencję, zaatakowały II Rzeczpospolitą. Lotnicy znaleźli się pomiędzy dwoma frontami. Dotychczas publikowane biografie Borordeja zawierają informację o czynnym udziale w obronie Lwowa i niewoli, z której uciekł. Bardziej sensacyjne są wspomnienia kolegi z SPL, Witolda Herbsta, który umieścił relację naszego bohatera w swojej książce: Rozproszono nas kilka kilometrów od Stryja, mojego rodzinnego miasta. Wydawało mi się, że to dobra okazja do pożegnania się z bliskimi, zanim opuszczę Polskę na długo, może na zawsze... Ojciec zmarł nam rok wcześniej i zastałem w domu tylko schorowaną matkę z moim starszym bratem i młodszą siostrą. Spodziewali się od Rosjan najgorszego - mój brat wykupił masę insuliny dla matki na zapas. Wszyscy wiedzieli, że Rosjanie ogołocą sklepy ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. Przyszli następnego ranka. Najpierw zajechało kilka wielkich czołgów z działami dużego kalibru. [...]. Potem jacyś cywile i GPU w przestarzałych samochodach. To byli cl, którzy napawali wszystkich strachem. Gdy ich zobaczyłem, przebrałem się w cywilne ubranie [...] A1e wymiana garderoby nic mi nic pomogła. Następnego dnia o świcie już pukali do drzwi naszego domu. W mieście musiało być kilku kryptokomunistów, którzy zadenuncjowali zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Więzienie było przepełnione. [...] Wołano nas na przesłuchania. O każdej porze dnia, a często także i w nocy. Nazwisko. Adres. Zawód. Całkiem przypadkowo podałem jako mój zawód stopień plutonowego, nie podchorążego. To zgadzało się z informacjami, które o mnie mieli - mój denuncjator zapewne nie słyszał, że przyjęto mnie do podchorążówki. W końcu powiedzieli mi, że pójdę do obozu jenieckiego w Związku Sowieckim. Po tygodniu zabrali mnie z celi i dołączyłem do przeszło setki naszych piechurów, których wysyłano w to samo miejsce. Przemaszerowaliśmy do stacji kolejowej i tam zatrzymano naszą kolumnę. Politruk w mundurze kapitana Armii Czerwonej wyszedł z budynku stacji i podszedł do porucznika dowodzącego naszą kolumną. Jego twarz od razu wydała mi się znajoma. podszedł do mnie i, dotykając palcem mojego ramienia, zapytał albo raczej zawarczał:     
- Nazwisko?     
- Borodej.     
- Dokument tożsamości? Pokazałem mu swój dowód osobisty, podczas gdy porucznik i kilku jego sołdatów stało na baczność z minami pełnymi szacunku.    
- Świnia! - warknął politruk i zaczął coś pisać w swoim notesie.     
- Szukałem tego szpiona od kilku dni! Zabieram go ze sobą. Poruczniku, to jest moje pokwitowanie. - Tak jest, towarzyszu kapitanie! Jeden z żołnierzy, którzy przyszli z komisarzem, wielki goryl, odepchnął mnie na bok. Trząsłem się teraz ze strachu, myśląc, że ktoś odkrył mój prawdziwy stopień wojskowy. Kapitan zabrał mnie z powrotem do więzienia. Następnego dnia zawołano mnie na kolejne przesłuchanie, na którym on także był obecny.     
- Zabieram was do Kamieńca. Bierz swoje manatki, wyjeżdżamy za dziesięć minut. Po dziesięciu minutach, wciąż w towarzystwie goryla, poszliśmy do starego forda stojącego przed więzieniem. Goryl wepchnął mnie na tylne siedzenie, obok komisarza, a sam zasiadł obok szofera. Kapitan zerknął na mnie przyjaźnie i w tym momencie zupełnie się pogubiłem. Nawet się nie pożegnałem wzrokiem z rodzinnym miastem, taki miałem zamęt w głowie. Gdy już byliśmy za miastem, komisarz zapytał mnie cicho po polsku: - Czy ty mnie nic poznajesz? - Nie, towarzyszu kapitanie. Był zmuszony mnie oświecić. To był Śliwiński. [...]. Okazało się, że Śliwiński, jeden z najlepszych biegaczy w kraju na czterysta metrów, był także agentem polskiego wywiadu.
    
Uwolniony Borodej przez Karpaty przedostał się z końcem września na Węgry. Osadzono go w obozie dla internowanych w Nagykanizsa. Dzięki sprawnej organizacji polskiego attachatu w Budapeszcie, którym dowodził płk Jan Emisarski-Pindelli, zaopatrzony w dokumenty Borodej uciekł z obozu i już w listopadzie 1939 r., przez Jugosławię i Grecję, przedostał się do Francji. W Lyon-Bron, bazie polskiego lotnictwa, zgłosił się 1 listopada 1939 r. Organizacja polskiego lotnictwa we Francji szła opieszale, ale 28 października podpisano porozumienie z Brytyjczykami i Francuzami, na mocy którego część lotników mogła rozpocząć szkolenie na Wyspach Brytyjskich. Na przełomie lutego i marca 1940 r. Borodej wraz z grupą kolegów wysłany został do Wielkiej Brytanii.     
Po odbyciu przeszkolenia w 18 OTU (Jednostka Wyszkolenia Bojowego) w Bramcote skierowano go na stanowiska instruktora w bazie RAF w Szkocji. Po podpisaniu umowy polsko-brytyjskiej w sierpniu 1940 r. trafił do 301 Dywizjonu Bombowego. 22 października 1941 r. jego załoga w składzie: Ludwik Cieślak, Jan Riedl, Antoni Stalewski, Antoni Młodzik, Andrzej Kleeberg, brała udział w nalocie na Bremę. Samolot Wellington IV GR-W, którym lecieli, został zestrzelony przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą, a Borodej dostał się do niemieckiej niewoli.     
Jako wciąż podoficer, trafił do Stalagu VIII B Lamsdorf, dzisiejsze Łambinowice pod Opolem. W obozie poznał Richarda Pape, angielskiego lotnika. Postanowili uciec z obozu, podając się za jeńców - Nowozelandczyków Winstona Yestmana i George' a Pottera. Dostali się do kopalni węgla "Szombierki" w Bytomiu. Dzięki pomocy polskich górników uciekli stamtąd w połowie marca 1942 r. Borodej przez Częstochowę i Kraków przedostał się do Lwowa około połowy kwietnia 1942 r. Jak wspominała po latach Ewa Nadachowska: W maju 1942 roku domowi przybył nowy mieszkaniec. Był nim znajomy mego brata Wojtka sprzed wojny, lotnik Mieczysław Borodej. Przedostał się on do Lwowa po dramatycznej ucieczce ze Stalagu w Lamsdorfie, gdzie znalazł się, gdy jego samolot został strącony przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą nad Bremą. Czuł się w obowiązku walczyć nadal i chciał nawiązać kontakt z polskim podziemiem. Wiedziałam, że Stefania Stipal mogła mu w tym pomóc. Udaliśmy się z Wojtkiem do niej, przedstawiając problem. Właśnie wyjeżdżała do Warszawy i dzięki niej Borodej nawiązał kontakt z Armią Krajową. Borodejowi powierzono kierownictwo wywiadu wojskowego w Inspektoracie Lwów-miasto. Nasza matka oddała mu na biuro jedno z domowych bezpiecznych pomieszczeń. Było to malutkie mieszkanko na parterze, z którego łatwo było uciec w razie zagrożenia przez okno do ogrodu, a z niego dalej. Moja dzielna mama została razem z moimi braćmi zaprzysiężona jako żołnierz Armii Krajowej. Będąc przeważnie w domu czuwała nad bezpieczeństwem osób pracujących w biurze. Gdy przed bramą wejściową ujrzała mundur niemiecki (co zdarzyło się kilka razy) lub nieznaną osobę, ostrzegała ich, aby mogli ukryć papiery, maszynę, broń i uciec.    
W listopadzie 1942 r. Borodej objął kierownictwo wywiadu wojskowego w Inspektoracie Lwów-miasto. W kwietniu 1943 roku dowodził ubezpieczeniem udanej akcji odbicia ze szpitala więziennego Lecha Sadowskiego - "Wasyla", komendanta Biura Informacji i Propagandy AK. 15 sierpnia 1944 r. wyznaczono go na dowódcę zgrupowania odwodowego wywiadu i kontrwywiadu AK w ramach operacji "Burza". Dowodził siłami AK, które zajmowały rejon Starego Uniwersytetu we Lwowie. 31 lipca 1944 r. został aresztowany przez sowiecki kontrwywiad. 29 stycznia 1945 r. wyrokiem sowieckiego sądu dostał wyrok 20 lat więzienia i wysłano go do łagru w Woroszyłowgradzie, a następnie do obozów na Kołymie. Pracował w kopalni złota, gdzie stracił oko, a później w kopalni węgla doznał poważnego urazu czaszki. Za próbę ucieczki w 1948 r. osądzono go ponownie, podwyższając karę do 25 lat.     
Do Polski powrócił 26 września 1955 r. jako więzień, wraz z 70. innymi kolegami. Osadzono ich w obozie w Mielęcinku. Po miesięcznej głodówce Borodej został zwolniony. Zamieszkał w Szczecinku. Komunistyczne służby bezpieczeństwa zainteresowały się nim w 1957 r., gdy dotarły do nich informacje o kontaktach z attaché lotniczym ambasady brytyjskiej w Warszawie, płk. Ridgweyem. Kontakty wynikały z faktu, że Mieczysław próbował od 1955 r. udowodnić Brytyjczykom, że żyje, a tym samym odzyskać pieniądze, które należały mu się za służbę w RAF. Zajęło to sporo czasu, bowiem Richard Pape w swojej książce uśmiercił Polaka. SB próbowało wykorzystać Borodeja do inwigilowania brytyjskiego attaché. Stary konspirator szybko zorientował się, że jest obserwowany i oczekiwał na kontakt ze służbami. Przez szereg miesięcy próbowano nakłonić go do współpracy z policją polityczną. Jemu jednak zależało na wyjeździe do Anglii, by odzyskać swoje pieniądze. Próby uzyskania przez SB nazwisk były kolegów z AK spełzły na niczym. W lipcu 1957 r. zezwolono wyjechać mu jednak do Anglii wiedząc, że w kraju posiadał b. poważnie zaangażowane sprawy małżeńskie z dr. Wandą Dzierżkową. Zgodę wyrażono mimo tego, że w Anglii mieszkał brat lotnika. Po powrocie z Londynu Borodej z nie zachował się tak, jak sobie życzyło SB. Zlikwidował swoje sprawy w Szczecinku i przeniósł się do Wrocławia. Na miejscu został wezwany na przesłuchanie, w którym oświadczył, że jego koledzy ze Stowarzyszenia Lotników znają b. dobrze stosunki panujące w Polsce i w ZSRR oraz posiadają szereg wiadomości z dziedziny wojskowej, o których my nie mamy pojęcia. Jednocześnie zdekonspirował się przed swoją przyszłą żoną i SB nie miało pewności, że nie ujawnił się przed brytyjskim attaché. Wobec powyższego postanowiono zrezygnować ze współpracy z Mieczysławem Borodejem. Nie mniej wciąż prowadzono przeciwko niemu sprawę ewidencyjno-obserwacyjną. Zamknięto ją dopiero w 1963 r. W 1960 r. Mieczysław Borodej wziął ślub z Wandą Dzierżkową, córką polskiego biochemika i entomologa Józefa Hellera, profesora Uniwersytetu Lwowskiego, Uniwersytetu Wrocławskiego i Akademii Medycznej w Warszawie. Wanda była wdową po por. Czesławie Dzierżku z lwowskiej AK, zamordowanym przez Niemców.     
W kolejnych latach nasz bohater pracował w Wydziale Komunikacji Drogowej WRN, a następnie we Wrocławskim Przedsiębiorstwie Budownictwa nr 2, m.in. był dyrektorem oddziału w Lubiniu. Na emeryturę przeszedł w roku 1980. Zmarł we Wrocławiu 22 maja 1983 r. i został pochowany na Cmentarzu Osobowickim, pole 136, grób 120, rząd 3 od pola 134. Za swój postawę podczas wojny był wielokrotnie odznaczany, między innymi: Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Medalem Lotniczym, trzykrotnie Medalem Wojska Polskiego, Krzyżem Armii Krajowej, 1939-1945 Star, Aircrew Europe Star, Defence i War Medal.     
Gallery
Fotka